Złota Tajemnica - "Te Deum" Stanisława Moryto

Utwór Stanisława Moryto Te Deum jest pogodny, słucha się go przyjemnie. Dominującą rolę zdaje się w nim pełnić światło, znakomicie wykreowane za pomocą czysto muzycznych środków. Na początku utworu jest to światło wpadające do pokoju w postaci smug, dalej światło pogodnego dnia i czystego nieba, potem zachodzącego słońca, po nim świetlany słup spadający z nieba, aż wreszcie oślepiające niebiańskie światło na samym końcu utworu. Ze słonecznymi frazami współgrają barwne akordy, pomarańczowe, złote, z domieszką "życiowego pyłu". Utwór charakteryzuje się doskonałym oddechem, rytmem: oddech, przydech, wydech, lub nawet bardziej skomplikowanym, którego jednak nie sposób wyśledzić. Rytm taki powoduje, że muzyki słucha się swobodnie. Powstaje wrażenie poszerzania "wewnętrznych płuc", rozluźniania napiętych myśli, relaksacji wewnętrznego uniwersum. Wiele fragmentów Te Deum posiada subtelnie zaznaczony ładunek energetyczny. Chwilami trudno usiedzieć w miejscu. Chciałoby się pląsać, czy po prostu w jakiś sposób podkreślić ciałem rytmikę utworu. Struktura dźwiękowa skłania do wyobrażeń epickich, rycerskich, osobliwie związanych ze wschodem i mistyką.

Początkowe akordy wyobrażają następujące po sobie stadia: od barbarzyństwa, pogaństwa, poprzez Rzym, sielanki, aż do klimatu współczesności, prześwietlonej życiem człowieka dwudziestego wieku. Fragment ten przypomina atmosferę lat sześćdziesiątych, ukazywaną w pogodnych czarno białych filmach. Zaskakujące, jak w ciągu kilku sekund można przekazać taki skrót dziejów. Raptem w spokojne życie współczesnego człowieka wdziera się inspirująca wizja. Muzyczne frazy przywodzą na myśl wyłanianie się spośród kulturowych mieszanek, swoistej wieży Babel, obrazu obrzędów w wiosce, gdzie kapłan i inni uczestnicy ceremonii religijnej dokonują swoich rytuałów. Atmosfera utworu nasuwa widok pięknego słonecznego dnia, lecz światło nie jest ostre, a raczej kremowe, łagodne. Scena w wiosce to rytuały prachrześcijańskie, tajemnicze, podsycające ciekawość słuchacza.

Pośród sceny pogańskiego życia, nagle ukazuje się Objawienie, uczestnicy obrzędów zastygają i obserwują niebo. Pojawienie się personifikacji świętości obwieszcza dzwonek. Głos sopranistki to Anima Mundi zstępująca nad osadę i głosząca ważne a święte treści. Jej postać to także uosobienie wewnętrznego piękna i przekroczenia tego, co jest, w kierunku tego, co od początku życia chciane, lecz jednak wciąż oddalone.

Słuchający, dziwią się nowo przybyłej Postaci. Ptaki na drzewach śpiewają, wciąż jest piękne niebo z kilkoma chmurami, a po widnokrąg ciągną się pogodne pola, łąki, pozostawiając to, co jest poza horyzontem, w dziedzinie nieznanego.

Lud uwierzył, ale jest jeszcze bez mocy. Wtóruje jej śpiewom, lecz męskie głosy są jakby za ciche, za słabe, jakby brakowało im jeszcze zdecydowania. Trudno się dziwić, są dopiero po pierwszej wymianie zdań z tajemniczym gościem. Mimo, że niebiańska postać zapala się w swoim zbożnym dziele, słuchacze nie do końca podzielają jej entuzjazm. Choć chwilami miałem wrażenie jakby słyszalne już były elementy zuchwałe, taneczne, tatarskie.

Nadchodzi moment rozmów, dyskusji, co teraz robić? Jak wiadomo, takie rozmowy, łatwo przemieniają się w zabawę. I oto nadchodzi fragment lekki, dziecięcy, bardzo przypominający muzykę filmową. Muzyczny dowcip dyktują kotły uderzając pod rząd trzy razy, na koniec fraz liczących dwanaście akcentów. Widzę mury zamku i ludność zamieszkującą pod nim, stragany, ubite drogi, krzątających się ludzi. Anima Mundi zmienia nastrój na niefrasobliwy i beztroski. Bardzo miła dla ucha jest stopliwość materiału dźwiękowego, chóru i orkiestry.

Słuchacze są spokojni i ufni, jest w końcu piękny dzień, choć już trochę zmierzcha - z czym kojarzą się akordy przywodzące obrazy czerwonego światła zachodzącego słońca. Nadciąga noc. Pojawiają się niespokojne dysonanse; łatwo jest wierzyć, kiedy świeci słońce, lecz gdy nadciąga ciemność, pojawiają się wątpliwości i strach. Kobieta z niebios czyni coś niezwykłego: z nieba spada słup białego światła. Jest to dobra sceneria dla kolejnych pocieszeń skierowanych do nie do końca zorientowanego zgromadzenia.

Słuchacze są umacniani stałym zwiastowaniem. Znów pojawiają się skoczne rytmy, gra kotłami. Ukazane jest barwne targowisko, ludzie przechadzają się, śpiewają unisono ten sam motyw. Uczestniczą w budowaniu, cieszeniu się, choć nie obca jest im świadomość, że jeszcze dużo przed nimi pracy. Fragmenty te, bliźniacze do wcześniej opisywanych "filmowych fraz" różnią się od nich nastrojem. Są bardziej swobodne, autonomiczne, frywolne.

Nagle znowu muzyka budzi dzikie instynkty. Ma charakter wschodni, tatarski, nieposkromiony, przedchrześcijański: nabrzmiewa, rozdyma się, by skoncentrować się w płaskim szerokim pasie brzmień posuwającym się równym, zdecydowanym tempem naprzód. Zwycięża nad nimi przy dźwiękach trąb, wielka niebiańska dziecięca i rycerska moc. Utwór, choć z założenia religijny, jest bardzo ziemski, ludzki i "normalny". Kompozytor dał wyraz swojej delikatności, subtelności i pokory nie wkraczając w sferę sacrum. Utwór jest od ludzi do Boga, a ludzie mówią po ludzku, używają języka zrozumiałego dla siebie i dla stwórcy. Tak więc podnoszą głowy i radośnie chwalą, dziękują i pokazują wyższym sferom to, co na ziemi najpiękniejsze. Człowiek stworzony jest do widzenia tego, co ziemskie.

Zmianę nastroju obwieszcza w Te Deum brzmienie dzwonka. Pojawiają się dźwięki dzwonów, świadczące o obecności Boga Ojca. Anima Mundi przechodzi metamorfozę i nie jest już matką lecz córką. W jej głosie słychać więcej łagodności, miłości, mniej mocy i potęgi. We fragmencie tym występuje bardzo ciekawy rytm dzwonów i sekwencji melodycznych, rozbijający zbyt sztywne wewnętrzne schematy krótkich rytmów, wprowadzający na ich miejsce uspokajający i uzdrawiający wzorzec. Najsilniejszy jego wyraz znajduję podczas śpiewania "miserere".

Nadchodzi przeczucie obecności Ojca i tajemnicy, wieczności i niepoznawalnego.

Odzywa się łagodny głos niebieskiej trąby, uspokajający, kojący, głoszący piękno niebiańskich polan i oświetlonych rajskich łąk. W jego tle trwa obły, połyskliwy, srebrny dźwięk, nieco buczący, przypominający lekki dysonans kościelnych organów, cichy, lecz obecny, święty.

Wezwaniu trąby odpowiada wiejski flet i wieśniaczka, wypowiadająca się jakby w imieniu całego zgromadzenia wiernych. Śpiew sopranistki jest wyznaniem wiary, mocnym, osadzonym w ciele, żarliwym i szczerym, witalnym i niepohamowanym.

Utwór kończą dźwięki ukazujące fragmenty tajemnicy, którą za chwilę zasłania światło. Wszędobecna bowiem w tym utworze światłość jest zasłoną ostatecznej prawdy.

Grafika: Marcin Przybyłek, Marcin Jakubowski, Marek Okoń, Robert Letkiewicz.
Wykorzystano grafiki Tomasza Piorunowskiego, Marcina Trojanowskiego i Tomasza Marońskiego.
Webmasterzy: Lafcadio, wiesniak
Zaginiona Biblioteka Valkiria Network: Lepsza Rzeczywistość Tawerna RPG Kawerna Kroniki Fallathanu - Najlepszy MMORPG Tekstowy Tomb Raider Center superNOWA Zakon Assassin's Creed Gram.pl GrajWGry Bruno Grigori video game walkthrough Game-No1 Keno Szósty sposób - blog Andrzeja Zimniaka Wawrzyniec Podrzucki
Strona po polsku   Site in english