Idea Wojny

Legenda:

Następujące symbole oznaczją:

[oo] Cybota,

<oo> Kwantinę,

(oo) Gwizdka.

Te trzy postacie są megarobotami, które snują opowieść o Kalinie i Kaju

 

***

 

(oo) Kalina pociągnęła Kaja za rękaw i znacząco spojrzała na ich pojazd. Wsiedli do niego i poszybowali w górę. Wtedy zobaczyli na niebie wielkiego wojownika. Miał ze trzysta metrów długości i wisiał pod chmurami. Był bardzo umięśniony. W jednej ręce trzymał włócznię, w drugiej tarczę. Jego twarz była wykrzywiona wściekłością, w oczach płonął ogień. Coś krzyczał, ale nic nie było słychać. Po bokach oczu miał… klapki. Takie jak kiedyś zakładano koniom… Kwantinko, opowiedz to dalej, bo mi przez usta nie przejdzie.

<oo> Ty przecież nie masz ust, tylko moduły brzmieniowe.

(oo) Tak się przecież mówi. Opowiedz tę część, bo mi w gardle więźnie.

<oo> Przecież ty nie masz…

[oo] Kwantino, kolega cię prosi, kontynuuj, proszę, i tak: nie mamy gardeł, ust ani uszu. Mimo to mówimy, słyszymy…

(oo) Ale nie jemy i nie możemy się zakrztusić!

[oo] To prawda.

<oo> I to jest cool.

[oo] Kwantinko, zaczniesz wreszcie?

<oo> Zaczynam.

Kaj i Kalina widzieli wojownika krzyczącego zapewne „chwała!” albo „zwycięstwo!”, „nigdy!”, „zawsze!”, „wolność!” lub „demokracja!”, tak czy owak wrzeszczącego w niebogłosy, ale nie z radością tylko z wściekłością. Wojownik miał klapki, czyli pionowe skórzane płatki po bokach oczu, zasłaniające wszystko po bokach. To tak, jakby człowiek przyłożył dłonie pionowo przy skroniach, tak, żeby ich krawędzie wskazywały przód.

(oo) Oj, ale zaplątałaś.

[oo] No, zupełnie jakbym siebie słyszał.

<oo> Nie śmiejcie się ze mnie.

(oo) Ja powiem tak: przyłóż dłonie do skroni, jakbyś chciał kogoś walnąć ciosem karate.

[oo] A ja inaczej: ułóż ręce tak, jakbyś chciał zatkać sobie uszy, ale przesuń je do przodu: z uszu na boczne krawędzie oczu.

<oo> O, to mi się podoba.

[ooo]

<oo> Patrzcie, jaki z siebie dumny!

[oo] Ekhem, Kwantinko, ciągnij dalej.

<oo> Zatem wojownik krzyczał i miał klapki na oczach. Dookoła niego, po bokach, wisiały kolorowe misie, kaczuszki, całowały się pary, młodzi ludzie czytali książki, bawili się, ale on ich nie widział.

(oo) Bo miał klapki na oczach.

<oo> Właśnie. Przez klapki widział bardzo mało. Widział tylko swoją chwałę, zwycięstwo i tym podobne. Ten wojownik był Młodzieńczą Ideą Wojny. Symbolizował zamknięcie oczu na wszystkie inne wartości oraz zapomnienie, że ludzie się kochają, uczą, mają zainteresowania, lubią tańczyć, budować, spotykać się. Wojownik tak głośno krzyczy, że nie słyszy niczego oprócz swojego głosu, a widzi tylko tyle, żeby zabić. Przez ten krzyk nie rozumie, że po drugiej stronie barykady są ludzie bardzo do niego podobni.

[oo] Uf, poważnie się zrobiło, Kwantinko.

<oo> Tak jakby.

[oo] To może dodajmy, że nad Młodzieńczą Ideą Wojny unosiła się inna.

<oo> Tak. Kaj wzniósł helikopter nad wojownika i wtedy Kalina pierwsza dostrzegła wśród wyższej warstwy różowych obłoków bardzo grubą postać, dużo większą od woja, zasłaniającą połowę nieba. Był to tłusty mężczyzna w czarnych  spodniach w żółte paski, podtrzymywanych przez granatowe szelki wpijające się w różową koszulę, pod kołnierzykiem której pyszniła się amarantowa mucha w żółte kropy. Mężczyzna jedną ręką podkręcał wąsa. W kiełbaskowatych, opierścienionych palcach drugiej dłoni trzymał setki banknotów i monet, jednak, chociaż zdawało się, że ich nie pomieści, nic nie wypadało, przeciwnie, tysiące papierków i metalowych krążków leciały z ziemi ku górze, prosto do niego, wpadały do kieszeni, rąk, do czarnego kapelusza. Kalina zerknęła w dół, na pole bitwy. Banknoty leciały właśnie stamtąd. Zrobiła najazd, żeby bliżej widzieć…

(oo) To się „zoom” nazywa.

<oo> Teraz ja opowiadam. Zatem zrobiła najazd…

(oo) Zoom…

<oo> I zobaczyła rzecz przedziwną: ile razy żołnierz wystrzelił pocisk z lufy, tyle razy brzęcząca moneta leciała w górę, ile razy strzelił czołg, tyle razy plik banknotów leciał wzwyż ku chmurom na podobieństwo białego ptaka, a gdy wybuchł jakiś śmigłowiec czy inny pojazd, pieniądze, jak stada pióroskrzydłych stworzeń całymi stadami leciały ku obłokom.

(oo) Mnie się wydaje, drogi Cybotku, że już najwyższy czas wyjaśnić, o co chodzi z tą Ideą wielkiego grubego pana…

[oo] Masz rację, Gwizdek. W ogóle cię nie poznaję. Coś się taki osowiały zrobił?

(oo) No bo to takie poważne tematy, a ja poważnych tematów nie lubię.

<oo> Bo co? Zmuszają do myślenia?

(oo) Bo ci przywalę.

[oo] Gwizdek.

(oo) No co? No co?

[oo] Wracając do naszego grubaska, przedstawiał on prawdziwą naturę wojny. Ten grubasek, ten bankier, był Ideą Interesu. Krzyczący wojownik obrazował powszechną, niedojrzałą wizję wojny, pokazywaną w filmach…

(oo) Grach komputerowych…

<oo> Komiksach…

[oo] No właśnie. Lecz ani w filmach, ani w grach czy komiksach, nie pokazuje się, że wojna jest interesem, biznesem, że każda kula, każdy pojazd używany podczas walk kosztuje, a gdy zostanie zużyty lub zniszczony, musi być uzupełniony przez nowy, za który trzeba zapłacić. Sprzęt wojskowy jest drogi, wyszkolenie żołnierza także, więc wojna jest doskonałym sposobem zarabiania pieniędzy, a grubasowi jest wszystko jedno, kto się z kim bije, byleby się bił. Jemu zależy tylko, by ciągle ktoś z kimś walczył, więc nawet da trochę pieniędzy, żeby ludzi ze sobą skłócić, bo wie, że potem i tak wyciągnie z mordowania dużo więcej…

(oo) Cybotku, zapędziłeś się.

[oo] Przepraszam.

<oo> To książka dla dzieci.

[oo] To niech się uczą. Kurna…

<oo> Gwizdek, chyba trzeba będzie go wyłączyć…

[ooOo]

(oo) Tak. Zobacz, jak się przegrzał…

[OOO0]

<oo> Wyłaczaj.

KLIK!

<oo> Uf. Tak czy owak, droga Czytelniczko…

(oo) Drogi Czytelniku…

<oo> Kalina zobaczyła to wszystko, Kaj zresztą też. I zdziwili się, bo nigdy tak o wojnie nie myśleli.

(oo) He, śmiesznie brzmi: wojnie nie.

<oo> Cicho, Gwizdek, ważne rzeczy mówię…

(oo) Zachowujesz się jak Cybot.

Bzzzt!

(oo) Ała! Boli!

<oo> Nie przeszkadzaj!

(oo) Chyba ta Idea Interesu tak na ciebie wpłynęła.

<oo> Gwizduś, proszę cię, nie przeszkadzaj.

(oo) Okej, już milczę.

<oo> Świetnie.

Jak już mówiłam, ani Kalina ani Kaj nigdy tak o wojnie nie myśleli. Sądzili, że wojny wybuchają, bo źli ludzie napadają na dobrych. Prawda jest jednak inna. I jedni i drudzy ludzie są dobrzy. Tylko, że za pieniądze jedni są z drugimi skłócani, a potem zmuszani do tego, by do nich strzelać.

(oo) To straszne!

<oo> Gwizdku, nie płacz.

(oo) Buuu…

<oo> No już. Tak jest, Gwizdeczku. Wojna jest fajna tylko w grach i na filmach…

(oo) Zabawki są fajne…

<oo> Tak, Gwizduniu, ale ta prawdziwa wojna jest okropna i zła.

KLIK!

[oo] I manipulacyjna.

(oo) To znaczy?

[oo] Ludzie są okłamywani po to, żeby im się łatwiej do siebie strzelało. Amen. Kwantinko, opowiadaj dalej.

<oo> Słusznie. Cybotku, sam się odkliknąłeś?

[oo] Sam. Muszę przecież nad wami czuwać.

(oo) Ano musi…

<oo> Opowiadam.

Kalina i Kaj, przyjrzawszy się i zrozumiawszy, na czym polega wojna, zdziwiwszy się przy tym niezmiernie, ruszyli dalej na wschód, tak im się przynajmniej wydawało, w końcu kompas śmigłowca mógł wskazywać źle…

Grafika: Marcin Przybyłek, Marcin Jakubowski, Marek Okoń, Robert Letkiewicz.
Wykorzystano grafiki Tomasza Piorunowskiego, Marcina Trojanowskiego i Tomasza Marońskiego.
Webmasterzy: Lafcadio, wiesniak
Zaginiona Biblioteka Valkiria Network: Lepsza Rzeczywistość Tawerna RPG Kawerna Kroniki Fallathanu - Najlepszy MMORPG Tekstowy Tomb Raider Center superNOWA Zakon Assassin's Creed Gram.pl GrajWGry Bruno Grigori video game walkthrough Game-No1 Keno Szósty sposób - blog Andrzeja Zimniaka Wawrzyniec Podrzucki
Strona po polsku   Site in english